BELLA: Rodzina Edwarda okazała się bardzo miła. Poznałam Rose i Emmetta. Brat Edwarda, wygląda jak duży misiek i od razu go polubiłam. Zaś jego żona już umówiła się ze mną na babskie zakupy i to już jutro. Czas spędzony na ranczo może okazać się całkiem fajny. Gdyby nie jeden problem. Kłamstwo... Nie cierpię kłamać... -Kochani, Sofii zaprowadzi was do sypialni. Możecie się rozpakować.Zresztą pewnie jesteście zmęczeni po podroży.-powiedziała mama Edwarda. -Tak mamo. To dobry pomyśl. Pójdziemy się już położyć. Co ty na to kochanie? - usłyszałam głos Edwarda. Nie odpowiedziałam. Poczułam jak Edward szturcha mnie noga. Ach tak... "Kochanie", to ja. Przynajmniej na razie. -Tak, to.. dobry pomysł. -No to chodźmy Do sypialni doszliśmy w milczeniu. Bo co tu gadać? Mam spać w jednym pokoju z Edwardem. Boże! -O już. To twój stary pokój Edwardzie. Tylko większe łóżko. Twój tata ciągle miał nadzieje ze tu wrócisz ze swoja zona.
No i doczekał się. Dobrze już wam nie przeszkadzam. Spijcie dobrze, dzieci- powiedziała Sofii i wychodząc zamknęła za sobą drzwi. Zostaliśmy z Edwardem sami. Stanęliśmy naprzeciwko łóżka. -Mogę spać na ziemi - odezwał się po chwili Mój ukochany. -Nie, przestań. -Chrapie- ostrzegł mnie Nie odpowiedziałam, ale po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. -Łazienka jest w tym samym pokoju. Rodzice lubią mieć wszystko na miejscu. Jak chcesz możesz iść się umyć i tak dalej. -Idź pierwszy. Ja może... się rozpakuje. -Dobrze. Idę Już miał wejść do łazienki, ale nagle odwrócił się w moja stronę i powiedział: -Już cie pokochali. Dziękuje- dopiero po tych słowach wszedł do łazienki. EDWARD: Gdy wyszedłem z łazienki, Bella siedziała na łóżku i coś czytała. Wyglądała pięknie. -Możesz już wejść- powiedziałem, uśmiechając się. Bella wstała i lekko się uśmiechając weszła do łazienki. Bella... Biorąc prysznic, myślałem nad tym dlaczego Bella mi pomaga... Jaki miała w tym cel...? Ta dziewczyna jest wzorem doskonałości, wiec jestem pewny ze nie wyskoczy z czymś takim jak zaplata. Nie to nie Bella. Jej mogę ufać. I cholernie głupio się czuje, ze ja wykorzystuje i okłamuje. Na razie nie mogę myśleć, co się stanie jak się dowie. Nie dowie się i już. Tak musi być. Tak samo jak to ze muszę zabić budzące się we mnie pożądanie za każdym razem gdy ja widzę. Siedziałem, ale na widok wychodzącej z łazienki Belli, wstałem. Miała mokre włosy, krótkie spodenki i T-shirt. O Boże! Wyglądała bosko.... Jeżeli zaraz się nie uspokoję będę miał kłopoty. -Idziemy spać? - spytała Bella. A razem? Ja w tobie a ty we mnie? Jeżeli tak to nie ma sprawy. -Tak- odpowiedziałem tylko. Położyliśmy się do łóżka, a Bella odwróciła się plecami do mnie. Nie wiem co mnie podkusiło, ale przytuliłem się do niej. Poczułem jak Bella zesztywniała. -Musimy się przyzwyczajać. W końcu od jutra mamy być w sobie szaleńczo zakochani... BELLA: Obudziły mnie promienie słońca. Edwarda przy mnie nie było... Wstała i podeszłam do okna. Widok był piękny. Odwróciłam się i spojrzałam na stolik. Była tam jakaś kartka. " Witaj Bello! Za zgoda Edward przejrzałam twoja szafkę z ubraniami i stwierdziłam ze potrzebne ci są sukienki ,wiec jakbyś była tak mila i ubrała ta zielona,którą zostawiłam ci na krześle ,będę niezmiernie wdzięczna. Ross ;) " Podeszłam do krzesła i znalazłam śliczna zielona sukienkę i do tego buty na koturnach. Taka tylko zielona :) Komplet był genialny. Zwiewny i luźny. Szybko się umyłam i przebrałam. Gdy zeszłam na dół z jadalni dobiegały mnie glosy. Zaczęłam się robić nerwowa. Jak mam tam po prostu wejść? Nie, to ponad moje siły. Już miałam wracać, gdy zatrzymał mnie czyjś głos. -Bells? - to był Edward Odwróciłam się twarzą do niego. -Tak? Edward roześmiał się i podszedł do mnie. -Ej mała, nie bój się. -Nie boje się. -Widać właśnie. Uśmiechnęłam się do niego i spuściłam wzrok. -Ślicznie wyglądasz- wyszeptał Spojrzałam na niego i zaczerwieniłam się. -Rozumiem. Trzeba się przyzwyczajać.- uśmiechnęłam się, nieśmiało. -Owszem, ale... Ja nie będę miał problemu. W końcu to prawda. Edward uważa ze ślicznie wyglądam?! Kocham cie Ross! -Chodźmy, czekają na nas ze śniadaniem. W czasie posiłku, umówiłyśmy się z Ross ze gdy Edward i Emmett Pójdą na ranczo,to my zrobimy ciasto. I tak tez się stało. Gdy wszystko było gotowe, postanowiłyśmy usiąść na werandzie i napić sie kawy. -Kochasz go. To widać.- powiedziała Ross. Zastanawiałam się jak mam jej odpowiedzieć. Zdecydowałam się na prawdę... -Kocham. Odkąd pamiętam. -Cieszę się ze w końcu się ustatkował. Edward lubi kobiety, ale nigdy by żadnej nie skrzywdził. Ciebie traktuje naprawdę wyjątkowo. Az milo popatrzeć. -Wiem. Wiem tez ze ma wielkie doświadczenie i … -Jest twoim pierwszym mężczyzna co? –zapytała nagle. Oczywiście się zaczerwieniłam. -Tak. Tak jakby. My jeszcze nigdy tego nie robiliśmy… „I nigdy nie zrobimy. „ -Edward? Wytrzymał? Musi Cie bardzo szanować i …- nie dokończyła bo zaraz jej przerwałam. -A ty i Emmett jak długo jesteście razem? -Od zawsze. Wychowywaliśmy się razem. On tez był moim pierwszy. Uśmiechnęłam się do niej. -Ross, przejdę się na ranczo, ok? -Jasne. Towarzyszyłabym ci, ale muszę jechać do lekarza. Dzisiaj się okaże czy jestem w ciąży. - uśmiechnęła się promiennie. -Mam nadzieje ze się udało. Trzymam kciuki. Aaa i jeszcze raz dziękuje za ubrania. Są śliczne. -Dziękuje Bells i nie ma za co. Poszłam na ranczo za wskazówka Ross, jak tam dojść. Było naprawdę piękne. *** Właśnie stałam oparta o barierkę, gdy ktoś obszedł mnie od tylu. -Witaj moja narzeczono Nie odwróciłam się. Edward nadal napierał na mnie swoim ciałem. -Witaj Chwile milczeliśmy. Nagle Edward stanął koło mnie. -Mam pytanie mała. Mogę? -Jasne- cały czas obserwowałam konie. -Czy… twój facet nie ma nic przeciwko ze tu jesteś? Ze mną? -Nie mam faceta Chwile milczał. -To dobrze. -Dobrze? – zdziwiłam się. Ciekawe co by zrobił gdyby się dowiedział dlaczego nikogo nie mam. -Dobrze, bo… niezręcznie by było, gdybyś była tu ze mną a on gdzieś indziej. -Edward… Przecież to tylko gra.- powiedziałam i poczułam ukłucie w serce. No bo przecież to jest gra. Przynajmniej ze strony Edwarda. Nagle ni stad ni zowąd, podszedł do mnie i objął mnie od tylu. -Obserwują nas. Chyba powinniśmy coś zrobić. Może się pocałujemy...? Tak,właśnie to robią zakochani.- wyszeptał mi do ucha, po czym powoli odwróciłam głowę w bok, ale Edward i tak szybko znalazł moje usta. Pocałunek był wolny i namiętny. Edward naparł na barierkę i zaczął całować mnie z dzikością o jakiej nawet nie czytałam. Poczułam jego język w buzi.
Nigdy prze nigdy nie używałam w pocałunku języka. To było… cudowne! Nagle poczułam rękę Edwarda na mojej piersi. Zesztywniałam. Lekko odepchnęłam go od siebie. -Edward… Wystarczy -Co…? -Chyba już nie patrzą.- wydyszałam. -Szkoda. -Szkoda? -Niechętnie przerwałem. A oni, zwijają się pewnie z zazdrości.- powiedział, wciąż trzymając mnie w ramionach. -Co?- spojrzałam mu prosto w oczy. -Trzymam najpiękniejsza kobietę na ziemi i w dodatku ja całuje. I jeszcze zenie się z nią. -Nie żenisz – oderwałam się od niego. „I to właśnie boli najbardziej…” -Be… -Musze wracać. Poczekam na Ross. Na razie. Zaczęłam iść w stronę domu. -Będę wieczorem.- zdążyłam jeszcze usłyszeć głos Edwarda. I był wieczorem. Około godziny 20.00 wrócił do domu. -Witajcie! Gratuluje Ross. Emmett do mnie dzwonił. – powiedział gdy wszedł do nas do salonu. Tak. Ross była w ciąży. Wyglądała na taka szczęśliwa. Wstyd się przyznać ale trochę jej zazdrościłam. Tez bym chciała mieć dziecko. Najlepiej z Edwardem, ale… -Bello mogę cie gdzieś zabrać? – usłyszałam głos Edwarda, gdy uparłam się pomoc Lusi w myciu. -Tak. Jasne.. Ale gdzie?- spytałam zdziwiona. -Niespodzianka- Edward uśmiechnął się do mnie. Po jakiś 20 minutach znaleźliśmy się na malej Gorce z pięknym widokiem. Księżyc świecił wyjątkowo mocno. EDWARD Od incydentu na ranczo upłynęło już kilka godzin a ja nadal nie mogłem zapomnieć pocałunków Belli.
Nie potrafię wyrzucić z pamięci smaku jej ust i słodkiego zapachu,który wciąż otaczał mnie delikatnym
obłokiem. Z początku nieporadna,szybko zorientowała się o co chodzi.Doprawdy, kto by pomyślał, ze cicha,
nieśmiała Bella Swan będzie tak całować?
Wciąż pamiętam dotyk jej miękkich,ciepłych warg na swoich. Jej usta,jej język były tak gładkie,tak słodkie,
ze krew uderzyła mi do Głowy i niemal strąciłem poczucie przyzwoitości. BELLA -Tu jest pięknie- wyszeptałam. -Ty jesteś piękna- powiedział cicho. Spojrzałam na niego, ale równie szybko odwróciłam głowę. -Przestań -Musiałaś często to słyszeć – powiedział EDWARD „Tylko ja byłem taki ślepy.” Bella zaśmiała się. -Nie raczej nie. W sumie to… Miałam dwa razy chłopaka. W liceum.I jakoś nic takiego nie słyszałam. -W takim razie byli to durnie. „Tak jak ja…” BELLA Edward uważa ze jestem piękna. Czy to jakiś żart?! Pracuje z nim już tak długo, a jakoś nigdy nie zauważyłam, żeby traktował mnie jak piękna kobietę. Wręcz przeciwnie. Spotykał się z innymi pięknymi, seksownymi kobietami. Przecież wiem ze taki facet jak on nie może być mnichem. To niedorzeczne. -Jaki lubisz typ facetów Bello? – odezwał się nagle Edward. „Ty. Tylko ty.” -Yyy nie wiem… Nie zastanawiałam się nad tym. -Nie zastanawiałaś się? -Nie miałam czasu.- uśmiechnęłam się. -A tak mniej więcej..? – dopytywał. -Pytasz o charakter czy wygląd? -Charakter. -Musi być dobrym człowiekiem. Musi mnie kochać. -A wygląd? – wyszeptał. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Nagle Edward przybliżył się do mnie i nim zdążyłam zareagować przycisnął swoje wargi do moich. Moje serce zabiło wyjątkowo mocno. Edward chwycił mnie za ramiona. Całowałam się już ale nigdy w ten sposób. Usta Edwarda przesuwały się po moich wargach.
Poczułam ze mnie pragnie. Całował gorąco,natarczywie.Wiedział jak pozbawić oddechu i obudzić zmysły. Umiał sprawić rozkosz pocałunkiem. EDWARD Ogarnęło mnie szaleństwo, gdy spostrzegłem namiętna reakcje dziewczyny.Tak dawno nie czułem podobnej pasji.Nigdy jej nie czułem! We wzajemnym pożądaniu nie było nic udawanego
,wprost przeciwnie,namiętność wymykała nam się spod kontroli. BELLA Było to dla mnie wszystko nowe,a jednocześnie naturalne jak oddychanie. Nie zastanawiałam się czy słuszne czy nie.
Słyszałam tylko głośne uderzenia własnego serca. EDWARD Zdawałem sobie sprawę, że powinienem się powstrzymać. Przestałem ją całować i spojrzałem na Belle, by sobie uświadomić, że to moja pracownica, która ledwie znam. Patrzyłem na nią i widziałem jak bardzo była piękna, jak w jej oczach płynie ogień, jak jej pełne, wilgotne wargi wiele obiecują. Lecz to niczego nie zmienia. Musiałem przestać. Oderwałem się od Belli. -Dobranoc Bello. Chyba będę dzisiaj spał na dole. – po tych słowach szybko pobiegłem do domu. BELLA „Zostawił mnie…” Po prostu tak mnie zostawił tu samą z myślami . Szłam już do domu i wiedziałam ze nie będę spać tej nocy najlepiej …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz